3 lipca 2014

Wycieczka rowerowa

Wczoraj przydarzyła mi się kolejna wakacyjna, rodzinna przygoda.
Trasa: Banie Mazurskie- Budry- Banie Mazurskie (może ktoś zna te dwie gminy)
Wyjazd: 16:00
Powrót: 21:30
Podczas spożywania pysznego sernika stwierdziliśmy, że jest idealna pogoda na wycieczkę rowerową. Na początku mieliśmy pojechać do lasu. Kiedy dojechaliśmy do punktu czerpania wody, stwierdziliśmy, że mamy jeszcze dużo sił i możemy pojechać do końca drogi asfaltowej. Podczas jazdy wszyscy wspominaliśmy różne historie, przygody, które nam się przytrafiły (Radzę wam nie rozmawiać, nie śmiać się, ani nie jechać z otwartymi ustami bo można połknąć jakiegoś owada... ja połknęłam muchę... ble, fu, ble) Gadu, gadu, gadu... skończyła nam się droga asfaltowa i tato powiedział, że możemy pojechać do Buder. Podczas drogi goniły nas dwa psy, oczywiście nie pomogła moja rozmowa psychologiczna typu: chodź piesku, ale ty śliczny i skończyło się tym, że zaczęły nas łapać za nogawki. Dojechaliśmy do skrzyżowania i malutki problem, która to teraz droga? Tato oczywiście zapomniał, mama ma słabą orientację w terenie, a ja z Damianem nigdy tędy nie jechaliśmy. Pojechaliśmy prosto, jechaliśmy przez jakąś wiochę (gorszą niż moje Banie), czułam się jak jakaś gwiazda, ludzie wyglądali przez okna, jakby nigdy człowieka na rowerze nie widzieli. Skończyła się w miarę dobra droga i kolejny problem. Ukazała nam się taka tablica.

Zapytaliśmy się jakiegoś pana o drogę. Musieliśmy się zawrócić. Jechaliśmy 6 km przez kamienistą drogę. Wszystko mnie bolało, a moje siedzenie szczególnie. Przez drogę przebiegł nam lis, a Monika oczywiście zaczęła krzyczeć. Nagle naszym oczom ukazał się znak Budry 8, och jacy my byliśmy szczęśliwi. Jednak po 20 min jazdy ukazał się kolejny znak Budry 11 i o co w tym chodzi? Jak się zawrócimy to będziemy musieli jechać nocą przez las, co nie należy do przyjemnych i bezpiecznych rzeczy, a jak pojedziemy prosto to może wyjedziemy na jakimś polu. Jednak my kolarze ryzykujemy i jedziemy prosto jakąś polną drogą, po okropnym błocie. Patrzymy idzie szlaczkiem jakiś pan, pytamy się go o drogę, trzy ciężkie mrugnięcia i odpowiada nam: jedziecie dobrą drogą. Jechaliśmy tak kilka godzin i nareszcie dojechaliśmy do Buder. Krótki odpoczynek i w drogę. Drogę powrotną dobrze znamy, jednak nie jest ona łatwa, pełna górek. Z Damianem prowadzimy, rodzice jadą bardzo, bardzo daleko za nami. A mówią, że tylko siedzę przez monitorem komputera i nie mam kondycji. Kolejny odpoczynek... Jeszcze tylko dwie górki, zakręt i jesteśmy na miejscu. Ale ja byłam z siebie dumna, przejechałam 40 km. A tak mnie wszystko bolało, że nie mogłam wejść po schodach. 





3 komentarze :

  1. Ohoho 40 km. Ty to masz kondyche dziewczyno:D Super zdjątka. Myślę, że i tak było warto się przejechać. Wycieczka niezapomniana do końca życia na pewno;)
    pozdrawiam
    zajrzysz i skomentujesz?:)
    http://thebest2000.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. To dużo się najeździłaś: p

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne fotki ;) Zapraszamy: http://waaakaacje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję pięknie za każdy komentarz.
Naprawdę motywują!!!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka